Znaki własnościowe i pieczętne międzyrzeczan
Jak już wspomnieliśmy w sekcji Historia rodu Netczukowie mają litewsko-ruskie korzenie i wywodzą się od przodka o imieniu Naczko. Pierwsi poświadczeni w źródłach protoplaści międzyrzeckich Netczuków to Naczkowiczowie / Sakowiczowie / Koziarowiczowie [8]. Pod nazwiskiem Netczuk już w I poł. XVI w. funkcjonowali na Wołyniu (Peresopnica) a w Międzyrzecu od pocz. XVII w. Nosili także nazwę rodową Lis / Lisczycz co z nazwą Koziarowicz dowodzi zależności od książąt Zbaraskich, w których włości nowozbaraskiej posiadali wsie Koziary i Lisiczyńce w I poł. XVI w. w Międzyrzecu służyli Zbaraskim, do obsugi zamku. Pod Międzyrzecem mieszkali w dobrach Iliniczów gdzie dzierżyli połowę Szachów i Dołgi wespół z Bohowitynowiczami w poł. XVI w. oraz w Krzywośnikach na włókach bojarskich (lecz z przywilejem jako szlachta a nie bojarzy służebni) i kilku wsiach dóbr woźnickich należących do Kiszków. W latach 1540-1550 pierwszy z nich Sak Nacza/Niecza nabywa włóki w Międzyrzecu a w latach 1558 - 1572 pełni funkcje burmistrza lub wiceburmistrza jako 'Dominus Naca' lub 'Nieca'. Potem w latach 1558-1570 grunty nabywają w mieście kolejni jego krewni Naczkowiczowie, Sakowiczowie i Kozarowiczowie.Tak powstała międzyrzecka (polska, podlaska) gałąź rodu. W grodzie nad Krzną zakupili ziemię i osiedli na prawie miejskim, tak stali się osiadłą mieszczańską rodziną rolniczą, w końcu rolniczo-urzędniczą, z czasem też rzemieślniczą w XIX i na pocz. XX w. W XVI w. równolegle dzierżyli ww. grunty w Międzyrzecu, Krzywośnitach, Nieczkach, Szachach i Dołdze, posiadali w 1577 r. grunty także w mieście Knyszynie (jako Szak Kozłoicz tzn. Koziarowicz i Naczko), a Bartosz Nacza był cejgwartem cekhauzu miejskiego w tkocinie w 1579 r. [7]. W XVI w. przyjmują nazwisko Necczuk i Netczuk noszą przejściowo przydomek Ostaszowicz a także nazwisko Sakowicz.
Netczukowie jako rolnicy mogli się posługiwać dziedzicznym znakiem własnościowym. Spełniał on przede wszystkim funkcje identyfikacyjne, służył do oznaczania sprzętów jeszcze w poł. XIX w. Naszym pierwotnym znakiem, wg zebranych poszlak i wywodu genealogicznego, były Trzy Róże - najprawdopodobniej spadek po protoplastach rodu - Naczkach, litewsko-ruskich bojarach z Wołynia i Litwy. Po przybyciu do Międzyrzeca, w wyniku przyjęcia prawa miejskiego i objęcia gruntów miejskich, przodkowie znaleźli się w nowych warunkach społeczno-ekonomicznych. Możliwe że w początkowym okresie po osiedleniu pierwotny znak słabo odróżniał naszą rodzinę na tle pozostałych mieszczan - rolników i rzemieślników. Spełniał funkcje użytkowe. Zapewne swoje dawne herby lub znaki własnościowe stosowały też pozostałe rodziny międzyrzeckie pochodzenia szlacheckiego i bojarskiego, które z czasem przyjęły prawo miejskie. Może inspirowały rodziny miejskie do tworzenia później swoich znaków, a może właśnie posiadanie znaków własnościowych odróżniało zdeklasowane rodziny szlacheckie i bojarskie w Międzyrzecu od pozostałych mieszczan zrzeszonych w cechach.
Cechy stosowały własne pieczęcie, a zrzeszeni w nich rzemieślnicy zapewne odrębne gmerki. Prawdopodobnie stary znak Netczuków w tym środowisku przestał być rozpoznawalny i wzbogacono go o nowe elementy (podkowa i strzały). Złożoność znaków utrudniała ich odwzorowanie w materiale pieczęci. Cechy stosowały drogie tłoki z metali, pojedynczy zaś mieszczanie zapewne wyrabiali drewniane, mało trwałe, które co jakiś czas wymagały wymiany. Herby i pieczęcie mieszczańskie na naszych ziemiach w zasadzie nie podlegały specjalnym regulacjom, czy rejestracji, dlatego była dowolność w ich kształtowaniu i ewolucji. Jeśli znak był dziedziczny (np. u rolników) to po kilku pokoleniach wyobrażone na nich symbole mogły tracić pierwotną ostrość i wyraz, ulegały uproszczeniom bądź przekształceniom. Tak też bywało z herbami szlacheckimi - przez niejednoznaczność wizerunków mogły powstawać różne ich odmiany. Procesom tym podlegały szczególnie znaki indywidualne. Znaki dziedziczne dłużej musiały się opierać uproszczeniom. Tłumaczyć to może, dlaczego kwiaty (róże) na naszej pieczęci przybrały uproszczoną formę kół dzielonych średnicami i przypominały stylizowane krzyże.
Oprócz naszej pieczęci znamy trzy przedstawienia kreskowe (gmerki), jakie znajdowały się na sprzętach i belkach w domach Netczuków. Spośród nich tylko jeden przypomina nasz znak (pierwszy z lewej na ilustracji), pochodził ze skrzyni [1]. Pozostałe były umieszczone na belkach drewnianych obiektów inwentarskich (stodoły) należących do Netczuków przy ul. Narutowicza. Stodoła pochodziła z poł. XIX. w. Najprawdopodobniej były to znaki cieśli, którzy budowali budynki lub też znaki właścicieli, ewentualnie poprzednich właścicieli belek, z których stodołę zbudowano. Fundator tego siedliska w II poł. XIX w., Józef Jan Netczuk, kupił drewnianą szkołę i przeniósł ją na to miejsce, przebudowując na dom. Materiał do budowy stodoły i pozostałych obiektów również mógł być wtórnie wykorzystany z innych budynków. Netczukowie, podobnie jak inne rodziny, poprzez małżeństwa i dziedziczenie po liniach żeńskich, zmieniali miejsce zamieszkania na terenie miasta, obejmowali gospodarstwa należące wcześniej do innych rodzin. Z relacji ustnych znamy też podobne gmerki cięte w drewnie ze starego domu Nestoruków, nie wiemy czy znaki te należały do rodziny, czy też cieśli [1]. Pobieżna analiza sugeruje ich pochodzenie od inicjałów imion zapisanych cyrylicą (N, E), wzbogaconych o krzyże i strzałki. Same znaki mogą mieć metrykę dawną, ale wykonano je raczej w II poł. XIX w. lub na pocz. XX w., gdyż ich praktyczne stosowanie w wieku XX wydawać by się mogło anachronizmem. Powstały najpewniej wraz z budynkiem lub przy okazji napraw.
Z literatury dowiadujemy się, że zachował się z XIX ekslibris międzyrzeczanina, unity Łukasza Słonekckiego, zapewne jedyny zachowany do dziś prywatny znak pieczętny [2]. Z relacji Tomasza Wolskiego i Eugeniusza Netczuka znamy przedstawienia gmerków, którymi oznaczano dawniej sprzęty o czym szerzej wspomniano w poprzednim rozdziale. Tradycja znakowania sprzętów i dokumentów była zarzucona już przed I wojną światową, a może i wcześniej. Symbole te niestety nie przetrwały kolejnej wojny, a późniejszy brak zainteresowania tematem, skazał te znaki na niebyt. Stodoła Netczuków, na której dwóch belkach znajdowały się znaki cięte, została rozebrana po wojnie, co się stało z kufrem oznaczonym gmerkiem zbliżonym do naszego znaku pieczętnego - dziś już nie wiadomo, prawdopodobnie podzielił losy wielu zwykłych drewnianych sprzętów, które dawniej miały wartość i nosiły znaki własnościowe, a które po wypełnieniu użytkowej funkcji kończyły swój byt w piecu ogrzewając domy. Pewni jesteśmy tylko tego, że w konstrukcji stodoły z niewyjaśnionych przyczyn ukryto, prawdopodobnie jeszcze w XIX w. pieczęć Netczuków i dokonał tego Józef Jan Netczuk.
Graficzne atrybuty stanu mieszczańskiego i organizacji cechowych stanowią ważny element tożsamości mieszczan i wydają się być bardzo interesujące dla badaczy, jednakże skąpe informacje i brak zachowanego materiału do badań uniemożliwia dziś obiektywne opracowanie zagadnienia. Zachowane w naszej rodzinie odrysy i relacje ustne są ostatnimi świadkami tego ciekawego zjawiska i produktami kultury materialnej dawnych międzyrzeczan. Relacje te nasza rodzina zbierała od lat 60. XX w. i potwierdziła kolejnymi relacjami w latach 2001-2008, jednakże czas jaki upłynął od dawnych wydarzeń z pewnością wpłynął na kształt relacjonowanych gmerków, stąd wysokie prawdopodobieństwo błędów w ich rysunkach. Pewność mamy w zasadzie tylko w przypadku naszej pieczęci, której pierwszy odrys sporządził jej znalazca w 1956 r. Jest mało prawdopodobne by do dziś zachowało się więcej prywatnych znaków własnościowych międzyrzeczan, zwłaszcza na drewnianych obiektach. Każdy taki przypadek byłby dziś na wagę złota, jeśli w ogóle można wartości kulturowe przeliczać na złoto.
Historia pieczęci Netczuków
Wizerunek pieczęci, jaką posługiwała się nasza rodzina jeszcze w XIX w. przetrwał do dziś, dzięki odnalezionej przez Tadeusza Netczuka drewnianej pieczęci, odrysowi którego dokonał, jak również dzięki relacji ustnej Tomasza Wolskiego i Eugeniusza Netczuka, naocznych świadków znaleziska. Tomaszowi Wolskiemu zawdzięczamy też relację o znaku Trzech Róż i ich brawach [3] [4] oraz fakcie stosowania pieczęci własnościowych przez mieszczan, a Eugeniuszowi poświadczenie znaku symbolicznych róż z ojcowskich sań. O pieczęci i Trzech Różach słyszeliśmy z tradycji rodzinnej, jednak nikt nie pamiętał i nie znał wyglądu samej pieczęci do czasu jej odnalezienia w latach 1950. Niestety o tych sprawach nikt nawet nie mówił po 1944 r. O znalezisku wiedzieli tylko rodzice Tadeusza i wuj Tomasz Wolski. Pieczęć ta stanowi jeden z nielicznych znanych nam znaków własnościowych rodzin międzyrzeckich (oprócz opisanych wcześniej gmerków kreskowych Netczuków i Nestoruków oraz ekslibrisu Słoneckiego) i jedyny, który wykazuje cechy heraldyczne.Pieczęć Netczuków została przypadkowo odnaleziona przez jedenastoletniego Tadeusza Netczuka w 1956 r. podczas zabawy. Była ukryta w narożnym drewnianym słupku ogrodzenia koło drewnianej chlewni w gospodarstwie pradziadków Mikołaja i Antoniny z Mankiewiczów Netczuków przy ul. Narutowicza 4 w Międzyrzecu Podlaskim, należącym do stryjów Tadeusza - Zygmunta i Stanisława Netczuków. Pieczęć zachowała się dzięki temu, że była schowana w drewnianym pudełku ukrytym w tym słupku. Słupek pochodził z konstrukcyjnej dużej belki dawnej stodoły pradziadków. Tadeusz Netczuk odrysował tę pieczęć przy użyciu lusterka, zrobił też odcisk w swoim zeszycie [5]. Wg relacji Tomasza Wolskiego pradziadek Tadeusza był ostatnim, który używał tej pieczęci, zapewne na dokumentach, a jako sąsiad i posiadacz licznych dokumentów rodzin międzyrzeckich mógł to potwierdzić. Z niewiadomych przyczyn, być może ze względu na prześladowania unitów, pieczęć ukryto, choć faktycznie mogła stracić swe użytkowe znaczenie wcześniej.
Dziś stodoły i ogrodzenia już nie ma, tam gdzie stały znajduje się nowe skrzydło szkoły przy ul. Lubelskiej, pod której rozbudowę stryjowie Stanisław i Zygmunt przekazali połowę siedliska przy ul. Narutowicza.
Znalezisko wywarło ogromny wpływ na Tadeusza, który żyjąc opowieściami dziadka Tomasza lubował się w dawnych dziejach, o czym pisze w swoich wspomnieniach. Drewniana pieczęć, którą znalazł i przedstawił dziadkowi przedstawiała przedmioty typowe dla polskiej heraldyki szlacheckiej (!): strzały, podkowę, guzy, róże lub krzyże, miecz i zbrojną rękę. Już pierwsze wrażenie sugeruje, że znak ten ma eklektyczny charakter i składa się z kilku połączonych symboli. Znak pierwotny najprawdopodobniej stanowiły trzy róże wplecione do pieczęci w formie nieczytelnej jako wspomniane guzy lub krzyże, trudne do odczytania i zinterpretowania ze względu na wiek, zużycie i rozmiar stempla. Podkowa ze strzałami, złamany zbrojną ręką miecz mogą być wytworem własnym przodków nawiązującym do heraldyki miasta. Złamany zbrojną ręką miecz jest najbardziej tajemniczym elementem. Wygląda jak klejnot z herbu, ale najprawdopodobniej opowiada konkretną historię lub legendę związaną z pochodzeniem rodu i symbolizuje utratę dziedzictwa. Możliwe jest też, że pierwotnym znakiem była podkowa ze strzałami o czym było w poprzednim rozdziale.
Sposób ułożenia elementów na pieczęci wskazywał na kompilację rysunku z kilku elementów. Dodano do niego również nieheraldyczne elementy, takie jak napis starodawną cyrylicą na mieczu z rozdzielonym nazwiskiem rodziny i dwie daty - możliwe, że dodano je później.
Nie udało się nam odnaleźć wśród polskich herbów klejnotu czy godła przedstawiającego miecz złamany zbrojną ręką lub takie jak na pieczęci przeplatane położenie strzał i podkowy, czy też róż lub krzyży. Pieczęć Netczuków nie przypomina również prostych rysunków gmerków, choć te mogą od niej pochodzić. Czym więc była? Może to wyewoluowany ze starego gmerku kreskowego herbik, może godło jest bardzo starym znakiem własnościowym, starszym od trzech róż nachalnie podobnych do szlacheckiego herbu Doliwa (choć nasze w układzie pionowym). Mogą to być również heraldyzowane znaki kreskowe, które zyskały nową wartość poprzez zastąpienie przedmiotami występującymi w herbach, np. podkowa - półksiężyc, strzały - strzałki, kreski lub krzyż.. Może znaki te mają związek ze zmianą wyznania z prawosławnego na greckokatolickie ok. 1596-1606 r., opuszczenia rodzimych stron w rejonie Ostroga, Krzemieńca i Równego za sprawą ks. Stefana Zbaraskiego ok. 1540-1550 r. - symbol przerwanego dziedzictwa. Tego niestety nie wiemy. Pewne jest, że walka o wolność jest wpisana w naszą historię od wielu pokoleń i została symbolicznie przedstawiona przez przodków w pieczęci.
Datowanie pieczęci byłoby niemożliwe gdyby nie szczątkowe relacje o losach rodziców Mikołaja Netczuka i naszej gałęzi. Z pomocą przychodzi także kościany medalik z Jasnej Góry znaleziony z pieczęcią, który był zapewne pamiątką pielgrzymki na Jasną Górę. Medalik przedstawiał sylwetę bazyliki jasnogórskiej z sześcioma lub siedmioma kwiatkami a na rewersie dwa miecze zatknięte w ziemię i datę 1410. Prawdopodobnie był pamiątką rocznicy bitwy pod grunwaldem. Możliwe że ojciec Mikołaja lub on sam pielgrzymował do Częstochowy o czym wspominała relacja rodzinna przy okazji ślubu krakowskiego Mikołaja i krewnych Frąckiewiczów pod Częstochową [3].
Poza tą pieczęcią, Netczukowie używali do oznaczania sprzętów również trzech róż stylizowanych heraldycznie, jak wynika z relacji Tomasza Wolskiego potwierdzonych relacją Eugeniusza, który pamiętał wyjazdowe sanie ojca przyozdobione malowaniem z różami i ukryty w nich wyraźnie heraldyczny znak - róże w owalnym kartuszu, o których Tomasz Wolski twierdził, że są symbolem dostojeństwa Netczuków. Sanie Mikołaja zniszczone zostały przez rosyjskich żołnierzy w latach 1944-1945, jeszcze po wojnie do lat 1950 r. leżały w zaroślach, na posesji, przy ul. Narutowicza [4]. Przedstawienie to stanowiło szczątkową postać dawnego herbu przodków Netczuków zachowaną w formie przekazu o barwach oraz samych trzech róż na tarczy.
Sama pieczęć wraz z pudełkiem musiała być schowana w słupie co najmniej od 50-80 lat, ponieważ zawilgocenie, nadgnicie i nadpalenie utrudniały odczytanie prawej strony pieczęci. Pudełko rozpadło się niedługo po wydobyciu z ogrodzenia. Pieczęć też była w złym stanie. Rodzice i dziadek Tadeusza uznali, że w tamtym okresie znalezisko mogłoby być przyjęte nieprzychylnie, dlatego też zdecydowali aby przechować resztki znaleziska w bezpiecznym miejscu i powiedzieć ewentualnie, że zostały znalezione z dala od domu w polu [6]. Postąpili tak, ponieważ w pamięci Wolskich żywe było wspomnienie aresztowania przez NKWD Edwarda Wolskiego za posiadanie archiwum rodzinnego. Zapewne też konflikty z rodzeństwem o podział majątku po rodzicach, jak również otrzymanie w tajemnicy ojcowskiego zegarka skłaniały Eugeniusza do ukrywania takich znalezisk. Pieczęć została schowana do pudełka w polepie podłogi na strychu starego drewnianego domu Eugeniusza i Gabryeli Netczuków przy ówczesnej ul. Młynarskiej 4 (Obecnie Prusa). Dom już nie istnieje został rozebrany i sprzedany w latach 70. góralom. Z czasem zapomniano o rozsypanej pieczęci i wyrzucono wraz z polepą ze strychu podczas rozbiórki domu.
Zachował się jednak odrys, który Tadeusz zrobił w zeszycie, dobrze też zapamiętał znak. Medalik kościany był w dobrym stanie i razem z zeszytem z odrysem pieczęci i notatkami genealogicznymi jak również z kroniką Wolskich którą dostał od mamy, Tadeusz zabrał ze sobą do Wrocławia, gdzie zamieszkał na stałe u chrzestnej Heleny z Wolskich Steciukowej i wuja Stanisława. Medalik i kronika Wolskich niestety zostały utracone na przełomie 1959/60, gdyż po pokazaniu ich wychowawcy Jaworskiemu w Szkole Kolejowej przy ul. Poznańskiej we Wrocławiu nie wróciły już do Tadeusza. Nauczyciel zabrał je rzekomo w celu "przekazania na wystawę do muzeum". Dalszy los tych pamiątek jest nieznany. Kronika wzbudzała zainteresowanie ze względu na charakter pisma i jej wiek - pochodziła z XIX w. podobnie jak medalik. Zeszyt z odpisami genealogicznymi i odrysem pieczęci został przez przypadek spalony razem z zeszytami szkolnymi Tadeusza przez ciocię Helenę podczas gdy ten służył w marynarce w Helu w 1965 r. Po powrocie odtworzył z pamięci rysunek cennej pamiątki rodowej [5] [6].
Pieczęć była wykonana z twardego drewna, zapewne dębowego, miała kształt owalnego medalionu o wym. ok 4 x 6 cm, z ozdobionym guzkami brzegiem. Zamknięta była w drewnianym pudełku. Przedstawiała w tle dwie strzały skrzyżowane ostrzami do góry, pomiędzy nimi u dołu dużą podkowę, na pierwszym planie. U dołu pieczęci zbrojna ręka trzymająca ku dołowi klingę złamanego miecza, klinga ociekała trzema kroplami krwi. Między ocelami podkowy nieproporcjonalnie mały guz z dwiema krzyżowymi średnicami (może krzyż), podobny element nadpalony na barku podkowy tuż pod mieczem i mniej czytelny guz w środku. Na złamanym szerokim mieczu w dwóch członach nazwisko Netczuk zapisane starodawną cyrylicą w lustrzanym odbiciu w formie NET/CZUK, napis ryty, bardzo mały. Po obu stronach strzał w lustrzanym odbiciu umieszczone dwie daty 1410 i 1556, przy czym ta druga mało czytelna, równie dobrze mogło to być 1656 lub 1636, 1558 itp. Pierwsza to data bitwy pod Grunwaldem, w której wg starej rodzinnej legendy, mieli uczestniczyć przodkowie Netczuków [3]. Druga data mogła oznaczać przybycie do Międzyrzeca (co potwierdzałoby nasz związek z ks. Zbaraskimi) lub wyjazd z Wołynia.
Wiadomo, że była to pieczęć, ponieważ nasze nazwisko na mieczu i daty były w lustrzanym odbiciu, a do odrysu Tadeusz użył lusterka. Rysunek był najprawdopodobniej kompilacją 3 elementów: godła herbu mieszczańskiego Netczuków (trzy róże), elementu występującego w miejscu klejnotu herbów szlacheckich - nad hełmem i koroną rangową (miecz złamany ręką zbrojną), najprawdopodobniej herbu Międzyrzeca (podkowa, która pojawia się też w herbie cechu kowalskiego z 1636 r.) i z oznakami stanu rycerskiego (podkowa i strzały).
Współczesna pieczęć
Wraz z ukształtowaniem na nowo wizerunku znaku rozpoznawczo- własnościowego w formie herbu mieszczańskiego z pieczęci Józefa Jana zaprojektowaliśmy współczesną pieczęć dla naszego klubu. Pieczęć przedstawia herb złożony naszego rodu, z napisem łacińskim w otoku: Sigillum Familae Netczuk * Mederecensis Terre Podlasiensis (Pieczęć Rodziny Netczuk * z Międzyrzeca Podlaskiego). Nazwisko podaliśmy bez odmiany w zapisie polskim.Pieczęć tę z herbem złożonym, jako znakiem łączności z Międzyrzecem, zastrzegamy wyłącznie dla potomków rodu Netczuków z Międzyrzeca Podlaskiego, czyli dla polskiej gałęzi całego Klanu. Równoprawnym herbem i znakiem pieczętnym, wg hipotezy zaproponowanej w poprzednim rozdziale jest dla nas sam herb Trzy Róże, jako najprawdopodobniejszy i potwierdzony relacją Tomasza Wolskiego pierwotny znak Naczków / Naczkowiczów vel Kozarów / Kozarowiczów vel Saków / Sakowiczów - protoplastów Nacczuków i Niecczukó oraz całego klanu Netczuków i pochodzących od niego nazwisk Natczuk, Natchuk, Netczyński i in. które z wyszły od wspólnego przodka. Dla całego klanu proponujemy podstawową wersję herbu Trzy Róże z napisem w otoku: Sig. Gentis Netczuk, Natczuk, Natchuk, Netczyński, etc. * Magni Ducatus Lithuaniae * (Pieczęć Rodu Netko, Neczko, Natczuk, Natchuk, Netczyński i itp. * Wielkiego Księstwa Litewskiego *). Wielkie Księstwo Litewskie, jako byt państwowy w najszerszych swoich granicach to teren występowania wszystkich Netczuków i ich kolebka.
Rodziny, gałęzie i linie Netczuków pochodzące ze wschodniej-ruskiej gałęzi, które XVIII w. zostały na Wołyń i wschodnią Ukrainę przeniesione bezpośrednio z dórb książąt Stefana i Piotra Zbaraskich, bądź bezpośrednio też z Litwy lub Czarnej Rusi, czyli naszych pierwotnych siedzib, powinny stosować znak pieczętny z naszym pierwotnym herbem Trzy Róże, bądź też własne ukształtowane w warunkach miejscowych.
Źródła i przypisy:
[1] Znaki snycerskie z pował relacjonował wg wspomnień z dzieciństwa Eugeniusz Netczuk, 2001, ARN;
[2] J. Geresz, Międzyrzec Podlaski dzieje miasta i okolic, Intergraf, Międzyrzec Podlaski 2001;
[3] Tradycja przekazana przez Eugeniusza Netczuka wg relacji jego ojca Mikołaja, potwierdzona przez Tomasza Wolskiego i przekazana Tadeuszowi Netczukowi oraz Gabryeli z Wolskich Netczukowej wraz z informacjami o pieczęci odnalezionej przez Tadeusza w 1956 r., różach jako symbolu dostojeństwa Netczuków oraz o ich barwach, część informacji potwierdziła Helena z Wolskich Steciukowa 1956, 2001, 2006, ARN;
[4] Poza ukrytą pieczęcią, Netczukowie używali też do oznaczania sprzętów trzech róż heraldycznych - symbolu dostojeństwa, wg relacji Tomasza Wolskiego. Znajdowały się m.in. na saniach Jana i Mikołaja Netczuków. Sanie te zniszczone przez rosyjskich żołnierzy w latach 1944-1945, jeszcze po wojnie do 1950 r. leżały w zaroślach na posesji przy ul. Narutowicza 4;
[5] Odrys pieczęci, dzięki zdolnościom rysunkowym, wykonał Tadeusz w swoich notatkach genealogicznych. Po ich utracie odtworzył ten wizerunek z pamięci. Wielokrotnie mówił nam o znaku przedstawiając rysunki. Relacja ta została potwierdzona przez Eugeniusza Netczuka w 2006 r. O notatkach tych wspominała także Helena z Wolskich Steciukowa, która porządkując rzeczy swojego siostrzeńca we Wrocławiu, gdy ten był w wojsku przez przypadek spaliła je wraz z innymi zeszytami szkolnymi i oryginalnym odrysem pieczęci ok. 1965 r. ARN;
[6] Relacje i zeznania Tadeusza Netczuka, Eugeniusza Netczuk, powierdzone przez Helenę z Wolskich Steciukową, 2000-2008;
[7] Źródła Dziejowe: Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym, T. 18. w serii, T. 7 w publikacji, Podlasie cz. 2, Warszawa, 1909, s. 209;
[8] Na podstawie analizy zapisów ksiąg miejskich, AP w Lublinie, sygn. 35/46/0/-/4 3, Akta miasta Międzyrzeca Podlaskiego, Akta miejskie "urzędu zupełnego" 1600-1618, pagina 88v i 89 (skany 132 i 297), opracowanie Ł.K. Netczuk, Indeks do dawnych ksiąg miejskich miasta Międzyrzeca Podlaskiego (1558 - 1718), Wrocław - Międzyrzec Podlaski, 2023.